Tak wiem, wiem. Opuściłam te dwa tygodnie. Przepraszam więc za to, ale po prostu nie miałam czasu. A zwłaszcza w tych siedmiu dobach. Oceny końcowe nie czekały i w magiczny sposób wypełniły cały (no, prawie cały) dziennik. Alicja, trzeba przyznać, nie była z tego powodu zadowolona, ale w końcu się doczekała pleneru. Już odliczam dni do wakacji. Nie mogę się już doczekać. W sumie i czasu będzie o wiele więcej. Ale pomimo, że to jeszcze kilka dni, to i tak idą baaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaardzo wolno. Aktualnie jestem wraz z bratem we Wrocławiu u mojej babci. Z weekendu jak najbardziej korzystam, więc i porobiłam parę zdjęć. Ta oto i mój post. Szczerze i nieskromnie powiem, że z tych zdjęć i tych ze wzeszłego posta jestem bardzo dumna :). W Warszawie, nie mogłam się powstrzymać od kupienia dwóch ślicznych zawieszek, które przerobiłam na torebeczki dla Alicji. Mała, gdy zobaczyła te słodkie nadruki to prawie, że latała. Lecz przynajmniej przez moją nieobecność miała się czym zajmować. Oczywiście Alicjuszem, który jak się okazało, śpi u Alicji w łóżku. Lecz nie przedłużając: biały parapet, Wrocław, Alicja i zdjęcia.
Choć zdjęcia jakotako podobne, podobały i się, więc postanowiłam je dodać :).
To chyba na tyle.
Papa!
To chyba na tyle.
Papa!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz